Pukam do drzwi kamienia. To ja. Wpuść mnie…
– Odejdź -. mówi kamień. – Jestem szczelnie zamknięty.
Nawet rozbite na części będziemy szczelnie zamknięte.
Nawet starte na piasek nie wpuścimy nikogo.*
Wspomnienie tego wiersza kołacze się w mojej głowie od przedwczoraj.
Czarno-biały piątek. Czarno-biały świat.
Krzyczący o wolności wyboru, o szacunku, o braku zatroskania i rehabilitacji…
Jeżeli podejrzenie niepełnosprawności odbiera prawo do życia tego – ewentualnie niepełnosprawnego**, to gdzie wolność, szacunek, zatroskanie..?
Jestem niezdolna do samodzielnej egzystencji. Samodzielnie, bez pomocy innych osób nie przeżyłabym. Czy mam prawo do życia?
Gdzie jest granica, kiedy przestajemy ratować człowieka, widzieć – człowieka?
Pewna bardzo mądra Pani Doktor przypomniała prostą – zdawałoby się – oczywistą prawdę, a tak nieobecną w dyskusji o „prawach” „człowieka”. Mianowicie fakt, że: „Człowiek nie dlatego żyje, że się urodził, tylko dlatego się rodzi, że żyje.” ***
- Fragment wiersza Wisławy Szymborskiej pt. „Rozmowa z kamieniem”
** Prawo umożliwia zabicie dziecka przed jego narodzeniem, jeśli „zachodzi duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu”
*** dr n. med. Wanda Półtawska https://youtu.be/lmYvnTlLbpE